Bardzo lubię filmy katastroficzne z lat siedemdziesiątych. Ten jest potwierdzeniem tego, że wtedy robiono dobre filmy w tym gatunku. Wiadomo, że efekty specjalne z tamtych lat nie robią dzisiaj na nikim wrażenia, ale klimat pozostaje.
własnie obejrzałam :) całkowicie sie zgadzam - efekty jak na 74 super! (jedynie krew po upadku w windzie wywołała u mnie atak śmiechu :P)
Nie tylko klimat się zachował. W zasadzie wszystko poza efektami specjalnymi przetrwało w stanie nienaruszonym do dzisiaj, zwłaszcza aktorstwo. Dzisiejsze filmy tego gatunku to w zasadzie wyłącznie komputerowe efekty, a reszta jest milczeniem...
Ja tam twierdze ze efekty specjalne robia wrazenie. Nie robia tylko w porownaniu z dzisiejszmymi, ale po co takie porownania ? Dzisiejsze e.s. zapewne tez nie beda robic wrazenia za 5, no moze 10, lat. Ja doceniam umiejetnosci ludzi od e.s. z pierwszej polowy lat 1970-tych, tym bardziej ze do ich (e.s.) kreowania (chyba) nie uzywano jeszcze kompow, a jesli uzywano to tylko troche do jakichs tam drobiazgow (bo tez co to byly wtedy za kompy... tez w porownaniu do dzisiejszych, of course); a dzisiaj mozna sobie caly film "nakrecic" na kompie. Pelna zgoda z anonimowym ze dzisiejsze filmy katastroficzne to... katastrofa sama w sobie - nakrecane chyba tylko po to zeby scigac sie ktora ekipa splodzi bardziej widowiskowe (i coraz bardziej nieprawdopodobne) e.s., albo w przypadku tej samej ekipy - dazenie do tego i tylko tego zeby przebic swoje poprzednie dzielo. A ze przy okazji w tych filmach tresci jest tyle co mysz nasikala albo i wcale - ich tworcow to nie boli: "Tresc? A co to takiego?" Jedna z oznak zbadziewienia naszych czasow. Niestety.
Jak na tamte czasy efekty były rewelacyjne. Jeśli chodzi o mój gust to podobały mi się o wiele bardziej, niż współczesne komputerowe animacje. Jednak głośno tego nie mówię, aby nie narazić się na atak miłośników ekranizacji gier komputerowych. A zresztą co mi tam:) Weźmy na przykład "King Kong"(1933) i spróbujmy znaleźć lepszy film o podobnej tematyce:)
Niewiele ich było :) Mimo że lubię filmy z lat 70tych, to z katastroficznych przychodzą mi na myśl tylko Trzęsienie ziemi, Płonący wieżowiec i "Porty lotnicze". Były jeszcze jakieś warte uwagi?
Ja należę do tych widzów, którzy widzieli pierwsze wejście filmu na ekrany w latach siedemdziesiątych :) nie wiem, czy jego dzisiejsi sympatycy wiedzą, co wtedy było jego największym atutem? otóż Oskara dostał za efekty dźwiękowe ale żeby je należycie odtworzyć, do kilku kin w Polsce sprowadzono specjalną aparaturę stereo - w Warszawie było to kino Moskwa na Puławskiej, a w Krakowie - Kijów (nie wiedzieć czemu jakoś tak wschodnio nazywały się wtedy najnowocześniejsze kina - taki ówczesny PR najlepszego z systemów społecznych:)) - no i powiem wam - to na prawdę robiło wrażenie. Dzisiaj efekt "drżącej podłogi" ma każdy posiadacz kina domowego średniej klasy - ale wtedy...!!! (u mnie w domu największy głośnik miał telewizor - i było to całe 2W!)
W "Moskwie" seanse szły od 8 rano do północy i przez kilka tygodni stały kolejki - ja się niestety załapałem do zwykłego kina i też był szok ale "znam kogoś, co był" - do dziś wspomina. A my - kilkunastolatki - najbardziej przeżywaliśmy scenę ucieczki na motorze i jeszcze takiego gringo, co całe trzęsienie ziemi przekimał nad tekilą w barze, w którym leczył się Lee Marvin :) Ekstra film - też lubię filmy katastroficzne i zgadzam się z przedmówcami, że Trzęsienie Ziemi jest najlepsze. I Płonący Wieżowiec. I Tragedia Posejdona. A scena z keczupem w windzie - bardzo szokowała. No ale nie znaliśmy jeszcze Pulp Fiction i Kill Billa. Aha - jeszcze fajnym smaczkiem był Ben Cartwright (Lorne Greene), który wtedy dorównywał popularnością Jankowi Kosowi :))
Ja tylko chciałam zauważyć, że "niekoniecznie" piszemy łącznie. A film po raz pierwszy widziałam w 1974 i pamiętam do dziś to wrażenie:-)
Się Lucyny nie czepiaj - też z "naszej fali" - popierać się trzeba. I co, faktycznie drżała podłoga? Bo ja sobie dziś odpaliłem kino domowe, to drżała. Trochę :)
Iiiiiii-tam :) może chcieli dobrze, a tylko niezręcznie wyszło. Toż czystość języka naszym wspólnym dobrem. A wzajemny uśmiech - jeszcze większym nawet :)))
Smutne było tylko zakończenie. No ale nie mogli przecież żyć długo i szczęśliwie. We troje? "Taka nowoczesna rodzina..." By wtedy było jak u Barei, a to nie ten gatunek.
No, dobrze chcieli, a tu taka obraza. Taki mam durny charakter, że nie mogę się powstrzymać. Myślę, że jeśli ktoś by mi zwrócił uwagę, to pewnie byłoby mi głupio, ale bym podziękowała:-)) Co do filmu - co za uczta - tylu wspaniałych aktorów. Legenda kina - Ava Gardner, Charlton Heston, Lorne Greene, Genevieve Bujold! Kurcze. Aha, jeszcze takie wspomnienie z tamtych lat - jak wyszłam z kina, to nie mogłam uwierzyć, ze jest tak cicho, spokojnie, trawa taka zielona i W CAŁOŚCI, żadnych gruzów i ruin. I tak, Bogu dzięki, do dziś:-)
Tak jakoś czułem, że nie chodziło o obrażanie :) Tak też myślałem, że prawowita żona Hestona to jakaś wielka sława. A to była Ava :) W latach jej chwały jeszcze się kinem nie interesowałem :) Co innego Genia B. choć tej Geni to jakoś z późniejszych lat nie kojarzę - zdaje się, że się poruszała w zupełnie nie moich klimatach. Ale A.D. '74 wrażenie korzystne robiła. Nader. I to osobliwie na męskiej części publiczności. Aha, no i dałem ciała z Lee Marvinem - twardziele z Parszywej Dwunastki mi się pomylili. A to Robert Kennedy the 1st. sierżanta odstawiał. Zresztą chyba najlepsza jego rola?
Wspaniały film obok Tragedii Posejdona, Płonącego wieżowca, jeden z najlepszych filmów katastroficznych lat 70-tych. Jeszcze w latach 70-tych mniej sławny okazał się Miasto w ogniu chyba z 1979 i Kiedy czas ucieka. Kocham kino katastroficzne lat 70-tych. Tu właśnie mamy prawdziwą grę aktorską, miłosny trójkąt na tle tragedii.
W pełni zgadzam się z twoim komentarzem. Flm musi mieć odpowiedni klimat, który skłania nas do jego ponownego obejrzenia. Dlatego też tak często powracam do produkcji z tamtych lat i nie dotyczy to wyłącznie kina katastroficznego, choć z sentymentem i zarazem nostalgią wspominam czasy Trzęsienia ziemi, Płonacego wieżowca czy Tragedii Posejdona. Na dzień dzisiejszy kino jest zbrutalizowane,a co do efektów jest ich w filmach zdecydowanie za dużo z przesadzistym wręcz rozmachem. Pozdrawiam.
Kocham kino katastroficzne, ale ostatnio nie ma wiele takich produkcji. Chętnie obejrzałbym kolejne filmy katastroficzne. Mogłyby w nich zagrac takie aktorki jak Sandra Bullock lub Charlie Theron albo Jennifer Lopez.