"Elita zabójców" to dobry film, choć od Peckinpaha można (i należy) oczekiwać wiecej. Intryga jest ciekawa, choć w lekko zamotany sposób opowiedziana; powrót do zdrownia Mike'a przydługawy; walki w finale mocno się zestarzały. To tak najkrócej. Jestem jednak zdania, że każdy film "Krwawego Sama" warto z jakiegoś powodu zobaczyć - ten ze względu na bezbłędną grę Caana i jeszcze lepszą Duvalla. Świetny i wielce obiecujący jest też początek - później niestety film się rozłazi. Ale dla fanów talentu Peckinpaha (do których się zaliczam) nawet jego słaby utwór jest smacznym kąskiem, gdyż w końcu nie nakręcił ich tak znów wiele.