Z wielu rzeczy, ktore pozostaly niewyjasnione, mnie zastanawia tak skromna liczba personelu w korporacji, ktora nadzoruje bohaterow. Poza pani Cobel, panem Milchikiem i panem Granerem z ochrony nie ma w sumie nikogo, kto by ich kontrolowal. Przynajmniej nic na razie o nich nie wiadomo. Jest jeszcze pani kontrolujaca pania Cobel i utrzymujaca kontakt z zarzadem, ale nie wydaje sie, by miala ona wplyw bezposrednio na pracownikow. A zatem czy planujac bunt, nie latwiej byloby obezwladnic pana Milchika i pania Cobel, szczegolnie w momencie, gdy szefa ochrony juz nie ma?
Tylko, że oni nie wiedzą, ilu ich tak naprawdę jest. W odcinku gdzie wchodzą do pokoju ochrony pada stwierdzenie, że (parafrazuję) "przecież tu nikogo nie ma i może to ma być tylko wrażenie, że ciągle nas obserwują". Ale wciąż nie mają pewności, że istotnie tam nikogo nie ma :)