Nie odnosisz wrażenia, jakby ten film nie był o życiu Tolkiena, a o rzeczach, które miały wpływ na jego twórczość? W filmie było przecież tyle wspaniałych odniesień do Hobbita, Władcy Pierścieni czy Silmarillionu...

Tak, możesz mieć rację, ale to nie zmienia faktu, że można było z tego tematu wyciągać więcej.

Owszem, można. Ale za większe pieniądze. Za 20 milionów nie zrobisz Bóg wie jakiego filmu. Osobiście liczę na to, że film spotka się z zainteresowaniem i za kilka lat dostaniemy dzieło, które będzie pełniejszą biografią Tolkiena. Ten film jest bardziej dla fanów jego twórczości. Oglądając go miałam wrażenie, jakby twórcy uważali, że znamy biografię Mistrza a film miał być dla nas zabawą w poszukiwanie, które realne wydarzenia inspirowały książkowe.

To nie kwestia budżetu ale scenariusza.

Budżetu do pewnego stopnia też. Życie Tolkiena to niezły materiał na naprawdę długi film, albo lepiej, miniserial. Z odpowiednim budżetem dałoby się zrobić więcej. A scenariusz, bądźmy szczerzy, jest z tych słabszych. Ogólnie mam wrażenie, jakby z tym filmem poszli na łatwiznę. Szukali w biografii Tolkiena samych wątków, które można pokazać w sposób lekki, łatwy i przyjemny. Ot, taka opowiastka, którą mogą się jarać fani, ale osoby, które nie znają twórczości Tolkiena (trudno w to uwierzyć, ale znam takie) i nic o nim nie wiedzą, wiele nie zrozumieją i również niewiele się dowiedzą.

Myśle, że to miał być serial. Albo film pod tv, który trafił do kin.