Nie mam nic przeciwko westernom, a w szczególności tym, z tzw. złotego okresu - to jest z lat 50-tych i początku 60-tych XX wieku. Niektóre z nich ogląda się z większą przyjemnością, niż współczesne filmidła. Niestety, "Pony Express" to film, którego realizatorzy stracili szansę na stworzenie pasjonującego obrazu z tego gatunku. Główny wątek gubi się gdzieś co chwila wśród licznych pobocznych, akcja na ogół wlecze się, jak emeryt z zakupami w drodze do domu (niczego nie ujmując emerytom...), Ogółem film robi wrażenie statycznej sagi, obliczonej na 1251 odcinków, która została na siłę wtłoczona w półtoragodzinny seans. Jeśli nie chcecie się denerwować - podarujcie sobie ten film. Miłośnicy gatunku i tak muszą go obejrzeć (z obowiązku...).