Mann na szczęście nigdy nie tworzył szablonowych westernów, więc i tym razem nie zawiódł. Opowieść o zemście, ale mimo gatunku, rozegrana przy minimalnej ilości strzelanin oraz za pomocą niejednoznacznych postaci.
James Stewart świetny w roli szarmanckiego rewolwerowca, który jak trzeba to da po mordzie, ale żaden z niego nieśmiertelny kowboi i czasem sam oberwie. Tylko zakończenie ciut za proste. Ale całość fanom gatunku na pewno przypadnie do gustu.