Jack Lemmon po protu zmiażdżył w tym filmie. Co za utalentowany genialny aktor, czapki z głów. Uwielbiam tego pana, to co robi na ekranie zawsze jest w 100% dopracowane do perfekcji. W Glengarry Glen Ross pokazał prawdziwe aktorskie rzemiosło. Reszta aktorów choćby wielki Pacino został mocno w tyle. GGR to Jack Lemmon bez dwóch zdań.
Lemon w każdej scenie dawał z siebie 1000%. Wystarczy popatrzyć, na sceny z rozmowy z klientami, rozmowy, kłótnie i targowanie z Williamsonem:) Coś pięknego.
Levene - Don't.
Williamson - I'm sorry.
Levene - Why?
Williamson - Because I don't like you.
Levene - My daughter...
Williamson - Fu** You.
To jak tą ostatnią scenę odegrał, po prostu czapki z głów. Emocje na twarzy wypisane.
On genialnie potrafił przejść w jednej sekundzie od krzyczącego sukinsyna do żałośnie błagającego o litość człowieczka.
Dokładnie. W tym filmie Baldwin i reszta też byli rewelacyjni, bo każdy wniósł bardzo dużo, ale Lemon to kwintesencja GGR. On był tak naprawdę motorem napędowym tego filmu. Super scena jak przychodzi i krzyczy "Dawać kredę!, wpisz mnie na tą je** tablicę!", chwila tryumfu, potem jechanie po Williamsonie na całego a na koniec wielka wpadka, chwila nadziei próbą przekupstwa Willamsona a na koniec wielka porażka i koniec. Film świetny, tych dialogów można słuchać całymi dniami. Szkoda, że już się takich filmów nie robi.
Na początku zastanawiałem się o co chodzi w tym filmie, ale coś mnie tknęło, że to może być adaptacja sztuki teatralnej. Mioł żem recht, jak mawiają górnicy.
Genialna była ta scena, ale trzeba też oddać Pacino, że zagrał na swoim wysokim poziomie. Trudno wskazać kogokolwiek kto by skrewił. Może więcej spodziewałem się po Spaceyu, ale miał najmniej brawurową rolę.
Zgadzam sie, Lemmon byl swietny, zagral tak dobrze, ze az czulem do niego obrzydzenie. Taki oslizgly typ, nie wpuscilbym go do domu :)
Zgoda całkowita
Wszyscy aktorzy zagrali jak zwykle rewelacyjnie, Pacino, Ed Harris, Pryce, Spacey, nawet przemowa Baldwina super, ale Lemmon zmiażdżył wszystkich