Największa wadą tego filmu jest jego ścieżka muzyczna, o ile sprawdza się w scenach
"normalnego" życia głównego bohatera to już w momentach akcji i napięcia totalnie nie
pasuje psując, moim zdaniem, klimat filmu. Z inna muzyka klimat jak i sam odbiór filmu
byłby dużo lepszy. Ciekawostka jest fakt, że znany dj i producent Robert Hood niedawno
wydał album inspirowany tym filmem, będący jego własną wersją dźwiękową tego filmu.
Dokładnie. Ta muzyka to normalnie jakby z innego filmu wzięta. Sielanka jakaś z jakimiś wariacjami w stylu tego filmu z Woodstok. Porażka na maxa. Przez tę muzykę ma się wrażenie, że na ekranie tak naprawdę nic się nadzwyczajnego nie dzieje - pasuje mi jakby do jesiennych spacerów po parku - a nie do thillera. Ten Ron Grainer to w ogóle widział ten film?
Gdyby nie taka kiepska ścieżka dałbym filmowi dużo więcej.
Miałem te same odczucia, tutaj facet walczy o życie a muzyka a la Rocky popiernicza po parku i szlifuje kondycje, film mimo upływu lat trzyma poziom, wtedy musiał być dosyć atrakcyjny.
Na początku nie mogłem pojąć, jak to się stało, że w scenie, w której główny bohater dostaję śmiertelny cios leci cyrkowa muzyczka, ale po chwili namysłu zrozumiałem. Twórcy byli tak samo zmęczeni kręceniem tego filmu jak ja oglądaniem go, więc dali na szybko jakiś losowy utwór, żeby jaknajszybciej skończyć film :D