Recenzja serialu

Ja, Klaudiusz (1976)
Herbert Wise
Izabella Falewiczowa
Derek Jacobi
John Rhys-Davies

Nie wiedzą, jak straszną rzeczą jest władza

Nie celem powinno być wypominanie tak doskonałemu serialowi błędów logicznych czy dokonanych nadinterpretacji. Zresztą, interpretacja w tym przypadku możebyć dość swobodna, po prostu zbliżenie
Nie celem powinno być wypominanie tak doskonałemu serialowi błędów logicznych czy dokonanych nadinterpretacji. Zresztą, interpretacja w tym przypadku możebyć dość swobodna, po prostu zbliżenie się do tak skrajnego punktu widzenia, straszącego w dodatku emfazą, musi pozostać podejrzane. Z góry napiszę, że nie czytałem powieści Roberta Gravesa, wstęp ten więc może powinien dotyczyć autora, a nie twórców serialu? Ba, jeśli ekranizacja jest wierna – a tego nie wiem – to ja nawet taką realizację popieram. Niezależnie od powyższego, znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego "Ja, Klaudiusz" to filmowe arcydzieło, jest łatwo, i to nie tylko jeśli weźmie się pod uwagę warsztat, ale także stronę merytoryczną, a nawet historyczną. Jednak ciekawiej i zabawniej będzie, jeśli przyłoży się go nie do powieści Gravesa, lecz bezpośrednio do źródeł historycznych.

Przedstawienie całej historii dynastii julijsko-klaudyjskiej w 12 godzinnych odcinkach to niewątpliwie zadanie o bardzo wysokim stopniu trudności. W odmętach zawiłych relacji rodzinnych, liczbie bohaterów, związkach małżeńskich, potomków, stosunków ocierających się o kazirodztwo i już samych kazirodczych gubią się nie tylko dobrze przygotowani historycy. Ogromną wartością serialu jest dokładne przedstawienie wszystkich dynastycznych koneksji, uwzględniając postacie przez historiografię praktycznie pominięte. To powoduje, że serial może służyć jako źródło dokładnej informacji i ma ogromną wartość poznawczą. Piszę o tym nie bez przyczyny. Żyjemy w czasach, w których dokonywanie wypaczeń historycznych na potrzeby komercyjneX Muzy jest na porządku dziennym – a co niewątpliwie robi nam papkę z mózgu.

"Ja, Klaudiusz"nie jest być może jednakcałkowicie wolny od tego problemu. By nadać mu większą siłę przyciągania, z Augustem (Brian Blessed), Tyberiuszem (George Baker)i Kaligulą (fenomenalny John Hurt)postąpiono mniej lub bardziej brutalnie. Prawdziwy wariat potrzebny jest przecież w każdym wielkim dziele, a jeszcze lepiej jeśli będzie to psychopata, najlepiej taki, który pożre żywcem własne dziecko i skonstruuje obrotową machinę z ostrzami zabijającą za zamachem nie jednego, lecz od razu kilkunastu. Serialowy Kaligula to przykład zawierzenia starożytnym bajkopisarzom z plotkarzem Swetoniuszem na czele. Zapomina się jednak, że Swetoniusz był ściśle związany ze środowiskiem senatorskim i wszyscy ci, którym nie po drodze było z senatorami zostawali potem zboczeńcami i tyranami. Kaligula próbując prawdopodobnie tępić bałwochwalstwo i rozwijającą się korupcję wśródsenatorów, a być może mścić się na nich za prześladowania rodu Germanika (grany przez Davida Robba), dostał od Swetoniusza zwyczajnie w łeb, podobnie zresztą jak Tyberiusz. Trochę inaczej do sprawy podchodzi już Tacyt, choć akurat jego księgi dt. Kaliguli zaginęły. Jednak z dwóch czy trzech zdań poświęconych mu w księgach tyberiuszowskich niekoniecznie musi wypływać wniosek, że mamy tu do czynienia z wariatem.

Proszę zauważyć, że w serialu unika się nawiązań do polityki, asprawy senatu stanowią tylko blade tło. Badaniu poddana jest wyłącznieosobowość, a przyczyn takiego a nie innego zachowania cezarówszuka się tylko wrodzinnych relacjach i psychice. To znaczne ograniczenie. Tyberiusz zachowujący się niczym niewyżyty samiec jest jednak daleki od historycznego wyobrażenia Tyberiusza szukającego na Rodos (gdzie przecież przyjmował dygnitarzy i to na pewno nie na golasa) i Capri ucieczki od zdeprawowanego Rzymu. "Nie wiedzą jak straszną rzeczą jest władza" mawiał jakby świadomy chorego systemu. Tak samo zresztą myślał Klaudiusz (Derek Jacobi).Dostajemy jednak Tyberiuszaerotomana igwałciciela wychowującego Kaligulę. Zabrakło tylko swetoniuszowskich opowieści jakoby panowieprzykładali niemowlaków do swych narządów płciowych. Czy to już byłaby przesada, którą pożarte dziecko wydobyte wprost z macicy jeszcze nie jest?

W serialu dąży się do pewnych stereotypów, nawet kosztem wysokiego ryzyka popełnienia historycznego błędu. Przedstawia się jak to Tyberiusz polubił Kaligulę i od razu postanowił uczynić z niego następcę. Jego braci zaś Druzusa i Nerona zamęczył, tego pierwszego tak, że w końcu pozjadał podeszwy własnych butów. To prawie pewna bzdura. Owszem, Druzus i Neron zostali z rozkazu Tyberiusza zgładzeni, lecz stało się tak na wskutek mającego swoje ambicje Sejana (młody Patrick Stewart), który wykorzystał to, że ci byli głupcami i sprowokował ich do wyrażenia nieprzychylnych komentarzy pod adresem cezara. Szkoda tylko, że historia (i serial) nie mówią nam nic o planowanym ataku Sejana na Kaligulę. Starcie ambitnego okrutnika z nieobliczalnym wariatem nie mogłoby być nie pasjonujące, nawet jeśli miałoby się skończyć tylko mieczem w brzuchu tego drugiego.

Na osobną uwagę zasługuje Antonia Młodsza (Margaret Tyzack), osoba odgrywająca na dworze ogromną, może nawet większą niż Liwia (Siân Phillips)rolę. Pewne jest, że młody Kaligula przeżył dzieciństwo tylko dzięki jej protekcji i doskonałej orientacji w stronnictwach dworskich. Osobiście brak wspólnych scen Kaliguli z Antonią Młodszą, które świadczyłaby o ich relacjach uważam za duże uchybienie. Zamiast tego serwuje się nam teorie o kolegach-zboczeńcach,co pozwoliło Kaliguli zasiąść na tronie. Nawiasem mówiąc, popełniono tu jeden z nielicznych błędów faktograficznych. Starożytni historycy piszą o rocznych (Kasjusz Dion i Józef Flawiusz) lub dwurocznych (Swetoniusz i Filon) "dobrych" rządach Kaliguli, zwracając uwagę na jego dopiero późniejszą chorobę psychiczną, któramiała byćprzyczyną szaleństwa. Stoi to w sprzeczności z tym co pokazuje serial - Antonia Młodsza nie mogłabypopełnić samobójstwa ze względu na zachowanie wnuka, gdyż zmarła 2 miesiące po objęciu przez niego władzy.

"Ja, Klaudiusz" reprezentantuje popularną i naiwną teorię "szaleństwa Cezarów". Kaligula jest tu nawet do tego stopnia szalony, że nie wie co się dookoła niego dzieje. Mówi mu się o przepowiedni, w której Klaudiusz zostanie jego następcą, co musiałoby przecież oznaczać, że nie przeżyje wuja, a więc umrze młodo. Ale kiedy Kaligula dochodzi do władzy już tego nie pamięta. Dziwne, skoro był istrachliwy, i pamiętliwy,a i podejrzliwy, a to ostatnietak bardzo, że słyszał nawet o spiskującym przeciw niemu Neptunie.

O tego typu zależnościach można by pisać bardzo długo, tym bardziej, że"Ja, Klaudiusz" jest naprawdę bogaty w treść. Oczywiście, należy dodać, że przyjęta w serialu koncepcja to tylko interpretacja materiałów źródłowych autorów, ale trudno w nią uwierzyć. Mamy tu wspaniały i potężny Rzym, którym najpierw rządzi naiwniak, potem zboczeniec i tetryk, następnie psychopata, a na końcu niepełnosprawny. Jak więc Rzym mógł pozostawać wspaniały i piękny? Podczas oceny nie należy również zapominać o relatywizmie. W czasach kiedy czysty strach przed fizycznym unicestwieniem był na porządku dziennym, tortury, wygnania, morderstwa, nawet te popełnione prewencyjnie, nie były oznaką szaleństwa. Dlatego oceniając serial pod kątem historycznym musimy brać pod uwagę nie wydarzenia, lecz przyczyny. A te drugie są mocno naciągane.

Przyjmując zawarty w recenzji punkt widzenia, można zapytać się: dlaczego w takim wypadku"Ja, Klaudiusz" jest arcydziełem? Z kilku powodów. O tym, że może funkcjonować jako materiał poznawczy na temat dynastii, już wspomniałem. Mamy tu również dość wierne trzymanie się wydarzeń historycznych czy uwzględnianie tych słabo opisanych, co dla historyka i kinomana w jednej osobie może być rzeczą wręcz zadziwiającą. Na pewno nie można powiedzieć, że twórcy podeszli do materiałów źródłowych bez szacunku, wręcz przeciwnie i należy to docenić. Najważniejszą zaletą serialu jest jednak perfekcyjne pokazanie skomplikowanych mechanizmów walki o władzę w ówczesnym Rzymie, włącznie z "wżenieniem" się w dynastię. Współczesnemu widzowiserial definiuje teżinaczej dziś rozumianepojęcia małżeństwa, miłości czy śmierci.Do czego służyłomałżeństwo w Cesarstwie Rzymskim? Jak wyglądała miłość na dworze i czy w ogóle było dla niej miejsce? Jaki stosunek mieli Rzymianie do śmierci? To pytania niezwykle ważne i ciekawe, które przekładają się na prawdziwe pojmowanie, choćby ogólne,Rzymu tamtych czasów. Warto przy tym zwrócić szczególną na uwagę na trzy postacie: Liwię, Marka Agryppę (John Paul), no i oczywiście Sejana.

Do rangi arcydzieła podnosi go również strona warsztatowa. Charakteryzacja, reżyseria czy klimat stoją na najwyższym poziomie. Na osobne słowo zasługuje natomiast gra aktorska. Mistrzostwo! A ponieważ na występ Dereka Jacobiegow roli Klaudiusza zabrakło mi słów. Stąd też ten koniec.
1 10
Moja ocena serialu:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Dawno, dawno temu, w dalekim kraju, żyła sobie pewna rodzina...". Tak w zasadzie mógłby się zaczynać... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones